04 sierpnia 2015, 17:02
Najwiekszą bolączką dnia dzisiejszego jak dla mnie jest kolejna rozłąka. On tu, ja tam. Sens istnienia takiego związku? Żaden! Jednak to tylko i aż... miesiąc! M być lepiej, ale czy w to wierzę? Ja jako osoba składająca się z ducha i ciała, a w ciele tym rozum. On mi podpowiada różności, plącze moje myśli, zaburza harmonię, którą usilnie próbowałam wypracować. Serce natomiast podpowiada, że będzie dobrze, że już nie zostanę zraniona. To co wbiło się w nie z bolesnym impetem powodując ból, niedowierzanie, złość, nienawiść, cierpienie i rozpacz jest już za mną. Dało mi to siłę do walki, ale też zachwiało zaufanie do niego. Zasatanawiam się czy to zrozumiałe....hmmm. Zapewne tak.
Mam chrapkę na lepsze, stabilniejsze jutro. Już we troje. W końcu bez pożegnań, bez łez i tych wszystkich trudnych emocji towarzyszących rozstaniu.
Ja jutro wracam do Polski, a On zostaje tutaj (czyt. UK), aby jak najwiecej zarobić. Oboje mamy czekać do początku wrzesnia, aby zacząć w końcu wspólne życie bez tych tułaczek po lotniskach, dworcach, parkingach, itp.
Tułaczka nie trwała długo bo w sumie rok, jednak dla mnie ten rok to burza w mojej glowie, która rozpetała lawinę paskudnych myśli, wyobrażeń, lęków i strachu.
Mam chrapkę na lepsze, stabilniejsze jutro już we troje...
Amen